Niezależnie od tego, czy niedzielne prezydenckie i parlamentarne wybory w Turcji rozstrzygną się w pierwszej czy drugiej turze, to pewnym zdaje się być to, że różnica między zwycięzcą a pokonanym będzie niewielka. Cały aparat państwa ciężko pracuje na zwycięstwo Erdogana, a kandydat opozycji postrzegany jest raczej jako mniejsze zło, niż zbawca narodu. Brzmi znajomo?